28 lut 2023

Na kryzys trzeba reagować na bieżąco. Rozmowa z Leszkiem Jany, Kierownikiem ds. rozdzielnic nn

Czy doświadczonego pracownika może coś jeszcze zaskoczyć? O wyzwaniach minionego roku i zmianach wymagających elastyczności opowiedział nam Leszek Jany, kierownik ds. rozdzielnic niskiego napięcia. Zapraszamy do przeczytania rozmowy.

Czy na co dzień zajmuje się Pan w uesie?

Kieruję warsztatem rozdzielnic niskich napięć, co tak naprawdę oznacza, że dbam o to, by sprawnie skoordynować całe zamówienie. Jestem i od przygotowania dokumentacji, i zamówienia odpowiednich podzespołów, ale i przekazania wszystkiego mojemu zespołowi, który montuje i przygotowuje finalny produkt. Nasz zespół liczy obecnie 8 osób – sześciu pracowników warsztatu, koleżanka inżynier i ja.

Jak Pan ocenia ten, nie bójmy się tego powiedzieć kryzysowy, rok 2022?

To był szalony czas. Wpływało bardzo dużo zleceń, ale nie ominęły nas bolączki całej branży, która miała ogromne problemy z dostawami, logistyką i z dynamiką cen. Moją rolą jest skompletować zamówienie, co w praktyce oznacza, że trzeba zamówić wszelkie niezbędne elementy składowe. Co mocno się komplikuje, gdy ceny dosłownie z dnia na dzień ulegają zmianom, a taki właśnie był cały 2022 rok. W związku z tym bardzo trudno było zagwarantować klientowi termin dostawy. Trzeba wziąć jeszcze pod uwagę, że taka na przykład miedź, która jest dla nas jednym z najważniejszych surowców, jest także zależna od kursu walut.

Sytuacja była wyjątkowo dynamiczna i choć pracuję w tym zawodzie 18 lat to muszę powiedzieć, że ostatni rok przyniósł zupełnie nowe wyzwania. Proszę sobie wyobrazić, że pierwszy raz w historii okres ważności oferty ustalałem maksymalnie na tydzień, a i to nie dawało ostatecznej gwarancji ceny.

Przeczytaj również: Branża energetyczna musi nadążać za rozwojem technologicznym. Rozmowa z Dyrektorem ds. Klientów w uesa Polska Sp. z o.o.

Pierwsze miesiące na pewno były najtrudniejsze, ale czy można nauczyć się funkcjonować w tak zmiennej rzeczywistości? Jakie rozwiązania wprowadziliście, żeby ułatwić funkcjonowanie działu?

Po pierwsze, reagowałem na bieżąco. Magazynowałem elementy powtarzalne, jak na przykład rozłączniki bezpiecznikowe, gdy to było możliwe, czyli gdy cena danego produktu spadła. Ale sytuacja wymagała szybkich reakcji i na bieżąco szukania możliwych rozwiązań. Standardem stały się też częste poszukiwania nowych dostawców, którzy dysponowali potrzebnym asortymentem, ale także poszukiwania zamienników tych towarów, które były po prostu niedostępne.

I to przyniosło efekty. Skracało proces, bo bywały towary, na które termin oczekiwania u naszych standardowych dostawców wynosił 115 dni roboczych, a nam udawało się znaleźć zamiennik, który był dostępny w 20 dni. Dzięki temu dziś mamy zdecydowanie powiększoną siatkę kontaktów, co może zaprocentować w przyszłości.

Przeczytaj również: Podsumowanie roku 2022 w uesie i plany na 2023

Powiększona baza kontaktów to na pewno jeden z plusów całej sytuacji. Czy dostrzega Pan jeszcze inne dobre strony?

Nie ukrywam, że ta sytuacja wywołała taki niepokój, zarówno na warsztacie, jak i w mojej pracy, że nie wiem, czy można to ostatecznie rozpatrywać w kategorii „plusów”, bo jednak mocno utrudniało nam to pracę. Na przykład, kiedy koledzy na warsztacie składali już rozdzielnice i byli na finiszu, okazywało się, że jeszcze nie doszedł jakiś element i trzeba było przerywać tę pracę, zająć się inną, zacząć następną, a gdy brakujące elementy wreszcie dojeżdżały, rzucać wszystko inne i dokańczać.

Panował więc lekki chaos, ale było to zupełnie od nas niezależne. Zdarzało się także coś, co wcześniej było nie do pomyślenia, bo na życzenie klienta wysyłaliśmy nie do końca kompletny, choć oczywiście sprawny sprzęt, a potem w pierwszym możliwym momencie koledzy kompletowali brakujący element.

Jak wyglądało to od strony klienta? Czy te pojawiające się trudności, z którymi firmy również borykają się u siebie, wpłynęły na ich zachowania i zamówienia?

Jeśli chodzi o klientów, to na pewno nastąpiła diametralna zmiana podejścia i to jest ciekawe. Niedobór sprzętu i przestoje spowodowały, że klienci wolą mieć pewność otrzymania produktu i terminu dostawy. Cena zeszła na drugi plan. Sytuacja całkowicie zmieniła więc tradycyjny priorytet. Widać też, że klienci już się trochę przyzwyczaili do niestabilnego rynku, bo spotykamy się z większym zrozumieniem, jeśli chodzi o wyznaczanie terminów czy ofertowanie.

Jaka jest Pana zdaniem perspektywa na rok 2023? Czy spodziewa się Pan dalszych zmian?

Ostatni rok nauczył nas wiele, to była zupełnie nowa przygoda. Przez prawie dwie dekady mojej pracy nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z taką sytuacją. Doniesienia medialne nie napawają optymizmem, ale ciężko wyrokować, co się wydarzy. To może być trudny rok, ale kto wie, może będzie lepiej? Co do pierwszego kwartału jestem spokojny, zamówienia są, a co będzie dalej to jest jedna wielka niewiadoma. Jeśli to, co rynek i media zwiastują się sprawdzi, to może być trudno i trzeba będzie naprawdę się postarać, czyli będziemy kontynuować wypracowane praktyki minionego roku. Ale kto wie – może będzie łagodniej i ostatecznie wszystko zakończy się dla nas pomyślnie?